Black River; Warszawa, Proxima, 15.06.2008

Na koncert „młodej, obiecującej kapeli” Black River w warszawskiej Proximie ściągnęło około czterystu fanów cięzkich, rockowych brzmień. Gdy dodać do tego fakt, ze była ona supportowana przez liderów „polskiego stonera” – Corruption i ciekawie zapowiadającą się młoda ekipę z Joy Machine taka liczba nie powinna dziwić.

Ekipa Anioła po raz kolejny udowodniła, że swój fach zna doskonale i zawładnęła zgromadzonym tłumem wykonując swoje największe hity z „Lucy Fair”, „99% Of Evil” i „In League With The Devil” na czele. Było gorąco i drapieżnie, pomimo iż brzmienie było delikatnie mówiąc średnie. Nastoletnia część fanów z wypiekami na twarzy oczekiwała stałego, od jakiegoś czasu, punktu koncertu czyli występu dwóch roznegliżowanych panienek, które tym razem rozpoczęły swój show przebrane za zakonnice. Jednak szybko się ich pozbyły, prezentując swoje diabelskie wcielenia. Ekipa z Corruption nie schodzi poniżej pewnego poziomu i ten set to tylko udowodnił.

„Młody, obiecujący zespół” z wiekowym lecz wciąż pełnym energii Maćkiem Taffem na wokalu, doświadczonym muzycznym kameleonem Kayem na gitarze, mrocznym Orionem na basie i młodziakami w składzie: Daray – bebny, Art. – gitara to nic innego jak nowe wcielenie uśmierconego jakiś czas temu Neolithic. Przynajmniej jeśli chodzi o skład, bo muzycznie sprawa wygląda już zupełnie inaczej. Czasy „My Beatiful Enemy” bezpowrotnie minęły. Black River zaserwował nam danie w postaci hard rockowych numerów, z elementami stonera i rock’n’rolla. To, że Taff jest doskonałym frontmanem, to wiadomo nie od dzisiaj. Świetny kontakt z publicznością, pewien dystans, żarty, w końcu zaprzestanie rzucania „mięsem” na lewo i prawo co nie każdemu musiało się podobać za czasów Rootwater. Widać, że wciąż się rozwija, nabywa doświadczenia i chwała mu za to. Reszta ekipy również nie ma czego się wstydzić. Przydałoby się gdyby Kay i Art. trochę więcej ruszali się na scenie a nie zwalali wszystkiego na wszędobylskiego Taffa i Oriona.

Niestety jest jedna rzecz, która mnie bardzo martwi. Kiedy zobaczymy ponownie koncert Czarnej Rzeki? Nie ma co ukrywać, ze grafiki koncertowe Vader i Behemoth staną w tym na przeszkodzie. Szkoda.