Ross przyglądał się karmiącej jego synka dziewczynie?była szczuplutka(poza dużymi macierzyńskimi piersiami), piegowata, ładna?i miała burzę niesfornych,rudych w jakiś sposób nieprzyzwoitych włosów?żadna porządna kobieta nie wyglądała jak ona?znał takie dziewczyny, aż za dobrze?w śród takich się wychował?to były po prostu dziwki?i taka kobieta karmiła jego dziecko! Jak on mógł do tego dopuścić? Jego żona pewnie w grobie się przewraca?jego cudowna, czysta,wspaniała żona?Wiktoria to było coś najwspanialszego, co przytrafiło się mu w życiu?czasami trudno mu było uwierzyć, że taka wspaniała kobieta potrafiła go pokochać i rzucić dla niego swoje wygodne życie w mieście i jechać na tułaczkę w poszukiwaniu lepszego losu?dla niego,?ale była zbyt słaba (i w ciąży, o której mu nie powiedziała,)aby znieść trudy dalekiej podróży?wkrótce po urodzeniu dziecka zmarła?ciężko mu się było z tym pogodzić, ale życie trwa dalej i domaga się swoich praw głosem wrzeszczącego z głodu dziecka?Ross patrzył jak teraz jego synek ucichł i usnął w ramionach tej kobiety wreszcie najedzony?spojrzał na Lydię ?patrzyła na niego jakby chciała powiedzieć: nawet, jeśli ty mnie tu nie chcesz to twój syn ma całkiem odmienne zdanie?i miała rację?