Lydia zamieszkała z Rossem. Nie wszystkim się to podobało, ale było to jedyne i logiczne wyjście z sytuacji?Lydia potrzebowała domu, mały Colleman potrzebował matki, przynajmniej do czasu aż nauczy się jeść ?trzeba było jeszcze zrobić coś żeby zamknąć buzie takim ludziom jak pani Leona Watkins, która we wszystkim doszukiwała się czegoś nieprzyzwoitego?i nie pomagał argument, że Lydia urodziła niedawno dziecko, więc nic zdrożnego nie może się dziać w wozie Collemana?a nawet gdyby to Ross zbyt kochał zmarłą żonę żeby już myśleć o innej kobiecie,?ale to nie przekonało Watkins?tymczasem Lydia się zadomowiła, miała teraz za dużo czasu, bo Lee, kiedy nie czuł głodu spał większość czasu…Dziewczyna zaczęła powoli robić to, co wszystkie kobiety na szlaku?ciągle jeszcze lękliwie patrząc na Rossa czy mimo wszystko nie każe jej się wynosić?przyłapywała nieraz jego wzrok utkwiony w niej, gdy karmiła chłopca?nie bardzo wiedziała, co się w tym wzroku kryje oprócz niesmaku na widok jego synka w ramionach niegodnej kobiety, bo że coś w nim jeszcze było to wiedziała na pewno?